Biblioteczka tłumacza
Jak zdawałem DipTrans (2021): teksty nie aż tak trudne, ale…

Adam Żarnoch
Jakie teksty tłumaczyłem?
- Tekst ogólny dotyczył wpływu pandemii na rozwiązania urbanistyczne (zredagowany fragment tego artykułu: https://www.bbc.com/future/article/20200424-how-do-you-build-a-city-for-a-pandemic?ocid=fbfut) – dla mnie strzał w dziesiątkę, bo dużo podobnych tekstów tłumaczę dla pewnego dewelopera. Największą zmorą było powtarzające się w każdym zdaniu słowo „city”.
- W części drugiej wybrałem tekst biznesowy: znowu o pandemii i tym, jak radzi sobie z nią pewien „pet supplies retailer” (https://www.thetimes.co.uk/article/pets-at-home-purring-thanks-to-strong-lockdown-sales-8djc8mw20). Przyznaję, że na pozostałe teksty ledwo spojrzałem i w tej chwili za nic nie mogę sobie przypomnieć, o czym były (w Technology była chyba mowa o jakimś sprzęcie elektronicznym? Poddałem się od razu).
- W części trzeciej tłumaczyłem Social Science; tekst dotyczył potrzeby zwracania na siebie uwagi i związanych z tym zagrożeń (mocno zredagowana wersja https://www.theguardian.com/society/2018/feb/05/crimes-of-attention-stalkers-killers-jihadists-longing). Artykuł Science dotyczył bodajże białek (i był powiązany tematycznie z koronawirusem), a Law – prawa karnego w Wielkiej Brytanii. Przy tej części czułem już trochę zmęczenie, a w dodatku tekst wydawał się dziwnie pocięty, więc sprawił mi nieco kłopotu. Żałuję też, że nie znałem pojęcia „osobowość histrioniczna”, bo być może ułatwiłoby to zadanie.
Łatwe? Trudne?
Mam wrażenie, że w porównaniu z poprzednimi latami tegoroczne teksty były łatwiejsze, a przynajmniej nie trudniejsze (co oczywiście nie znaczy, że egzamin był prosty). A pomijając już okoliczności, miło się je czytało! Żadna część nie była naszpikowana specjalistycznymi terminami, tematy rzeczywiście były aktualne – lockdown, furlough itd. Największe problemy sprawiała mi stylistyka (a na „rzeźbienie” nie było w ogóle czasu!), czasami zachowanie spójności między poszczególnymi akapitami (zwłaszcza w Social Science). Słowniki i glosariusze na pewno trochę pomogły, ale zdarzały się też momenty, kiedy za bardzo fiksowałem się na znalezieniu idealnego odpowiednika, tracąc mnóstwo czasu. Miejscami zastanawiałem się też, czy dany termin angielski zadomowił się już na tyle w polszczyźnie, że można go użyć jako zapożyczenia (stalking, grooming, wspomniany lockdown), ale ostatecznie raczej wybierałem rozwiązania konserwatywne.
W dodatku warunki egzaminacyjne i stres robią swoje, dlatego czułem, że działam poniżej swoich możliwości. Na szczęście udało mi się wszystkie tłumaczenia skończyć na czas i raczej nie było takich fragmentów, których kompletnie bym nie rozumiał, więc jakieś szanse na zaliczenie widzę – ale znając surowość egzaminatorów, nie nastawiam się.
O czym warto pamiętać?
Jeśli kolejne edycje egzaminu DipTrans będą przebiegać w podobnym formacie, na pewno radziłbym pilnować paru dodatkowych szczegółów, których nie mieliśmy okazji omówić na kursie: np. pamiętać o wstawianiu polskich cudzysłowów z klawiatury numerycznej (na platformie egzaminacyjnej podstawiają się automatycznie te angielskie), być może dopytać egzaminatorów o justowanie tekstu (np. w części ogólnej nie wyjustowałem swojego tłumaczenia – nie mam pojęcia, czy będzie to brane pod uwagę), wpisać numer kandydata, kombinację językową i wybraną dziedzinę w prawym górnym rogu pracy.