Biblioteczka tłumacza
Czy czytać? Po co czytać? I co zrobić, żeby czytać?

Na forum w naszym Internetowym kursie prawa i tłumaczeń prawniczych padło niedawno takie pytanie:
PRZEDIMIKI. Niby taka podstawowa rzecz, ale moja intuicja, i chyba też wiedza, zawodzi i wciąż mam dylematy z nimi związane. Jestem już zdesperowana, bo czytałam wiele rzeczy na ich temat, na studiach też mieliśmy sporo zajęć z samych przedimków, książki w języku angielskim też czytam… i dalej wiem, że nic nie wiem. Podstawowe zasady ogarniam, ale przy dłuższym tekście robi się już mniej wesoło. Czy mieliście/miewacie problemy z przedimkami i czy w pewnym momencie coś w końcu się zmieniło i zaczęliście to ogarniać? Jakieś rady, sugestie? Czy to nieuleczalne?
Wywiązała się bardzo ciekawa dyskusja, z której chcę Wam tu przedstawić fragmenty, ponieważ wydają mi się ważne i godne rozmowy. Weronika Sobita, prowadząca ten kurs tłumaczka przysięgła, doświadczona zarówno w przekładzie, jak i w dydaktyce, napisała:
Obawiam się, że nie ma innego sposobu niż czytanie Zawód tłumacza pisemnego polega na pisaniu, a trudno pisać dobrze, jak się nie czyta. Dotyczy to wszystkich parametrów językowych i gramatycznych, w tym tych nieszczęsnych (dla native speakerów języków słowiańskich) przedimków. Wiem, że brzmi to dość brutalnie, ale nie mam innych porad. Mogę Wam tylko poradzić, jak znaleźć więcej czasu na czytanie lub się do niego zmotywować.
Poniżej rady, które podała swoim słuchaczom.
Jak znaleźć więcej czasu na czytanie?
1. Zrezygnuj z social media.
Serdecznie polecam! Uwierzcie, że nic się w moim życiu nie zmieniło na gorsze po rezygnacji z Facebooka i podobnych platform. Wręcz przeciwnie – zarabiam więcej, mam lepsze portfolio klientów, obroniłam doktorat, zrealizowałam więcej planów, mam więcej prawdziwych znajomych, więcej wychodzę z domu, uprawiam więcej sportu i… czytam więcej książek. Jeśli nie chcecie rezygnować z social media, warto je przynajmniej ograniczyć. Jak zredukować czas spędzany na mediach społecznościowych, by znaleźć czas na książki? Dobre pomysły znajdziecie w…. nowej książce Cala Newporta „Digital Minimalism” (polecam również pozostałe książki tego autora).
2. Sprawdź, czy to brak czasu, czy problemy z koncentracją.
Tutaj każdy musi sobie odpowiedzieć szczerze, czy rzeczywiście nie ma czasu czytać, czy po prostu nie jest w stanie nad książką „usiedzieć”. Choć całe życie byłam klasycznym molem książkowym, parę lat temu dopadł mnie okres, kiedy przebrnięcie przez książkę było dla mnie trudnością. Rozpraszałam się po kilku zdaniach, frustrowałam, denerwowałam i zaraz zabierałam za coś innego (zwykle sprawdzenie czegoś w sieci). Przeraziło mnie to i postanowiłam wtedy wdrożyć kilka różnych strategii pomagających w utrzymaniu koncentracji (w tym słynne pomodoro, co w wypadku czytania powieści brzmi niezwykle mało romantycznie, ale chodzi o to, by „przetrzymać” tyle, by się w czytanie wkręcić, i nie porzucić go po trzech minutach). Wtedy też zrozumiałam, jak skuteczne są tzw. nowe media w robieniu nam z mózgu sieczki (a pamiętajcie, ja mówi Warren Buffet, mózg mamy jeden i nikt nam go nie wymieni).
3. Ustal sobie jakiś realistyczny plan (z listą rzeczy do przeczytania).
Wybierz książki, które Cię naprawdę interesują. Powieś plan na lodówce/nad biurkiem. Odkreślaj książki przeczytane lub w inny sposób motywuj się i obserwuj swój postęp.
4. Interesuj się książkami.
Słuchaj o książkach, rozmawiaj z ludźmi o książkach. Szybko odkryjesz w swoim otoczeniu osoby, które dużo czytają (i być może wcale nie będą to te same osoby, po których byś się tego spodziewała). Będziecie się nakręcać nawzajem. Zdobędziesz nowych znajomych!
5. Spędzaj więcej czasu na wolnym powietrzu.
Czytanie jest wysiłkiem dla mózgu. Mózg potrzebuje tlenu. Mózg niedotleniony nie ma siły do takiej pracy i będzie Ci wysyłał sygnały, że dziś to tylko Netflix i pranie, nic więcej nie da rady.
6. Jeśli jesteś rodzicem?
Przypominam Ci – dla dobra dziecka, nie masz wyboru! Fake it until you make it!
Inny słuchacz dodał radę nieco innego rodzaju:
Polecam rzucić okiem na The Articles in Polish-English Translation oraz Advanced Written English i English for Writers and Translators. Książki pokazują realne użycie i przedstawiają język jako wachlarz możliwości z małymi różnicami stylistycznymi. Można napisać „city”, „a city” i „the city”, „the doing of x” i „a doing of” i tak dalej. Samo czytanie literatury nic nie da, bo dorośli nie chłoną języka jak dzieci i potrzebują pomocy w postaci reguł, żeby wiedzieć na co zwrócić uwagę. Innymi słowy, czemu zazwyczaj piszemy „Friday”, ale czasami zobaczymy też „the Friday” i „a Friday”. Samo zobaczenie tego w prasie może nie wystarczyć.
Jednak Weronika Sobita dodaje (a ja się z nią zgadzam!):
Samo zobaczenie nie, ale same reguły will take us only that far. To prawda, że dorośli, w przeciwieństwie do dzieci mają umiejętność pracy nad językiem na poziomie meta, ale nic to nie da bez ekspozycji. W wypadku osób produkujących na poziomie oczekiwanym od tłumaczy, ekspozycja musi być stała i wysoka.
Postanowiłam opublikować te wpisy tutaj, poza kursem, bo kwestia czytania wydaje się i mnie kluczowa. I to czytania nie byle jakiego i nie byle czego. A Wy – co uważacie?
Anna Konieczna-Purchała